1897
11

Chudy na wsi cz. 2

...nie czytałeś pierwszej części? Nic nie zrozumiesz. Przeczytaj!

Oszołomiony słuchałem nieustającego łup, łup, łup... Nie było wątpliwości! Ojciec się powoli uspokaja... Ach więc to tak się tu dzieje... Coś jeszcze miałem pomyśleć, ale musiałem odpowiadać na pytania: co u mnie, co u rodziców, w jakiej szkole się uczę, jak długo zabawię na wsi i takie tam dyrdymały... Odpowiadałem i starałem się nie dostrzegać sinej fizdy pod okiem kobiety. Obydwoje nas rozpraszało to monotonne łupanie z kuchni. Ona udawała, że ona nie wie, a ja udawałem Greka po swojemu naprędce odpowiadając, na naprędce rzucane, banalne pytanka.

W końcu banalne pytanka i banalne odpowiedzi się skończyły, a zapadła krepująca łupłupcisza.
- Rypią się.
Usłyszałem własne słowa. Chyba chciałem przerwać tę durną, niezręczną ciszę i lepiej było mówić w końcu, chyba... prawdę!
- Tak, rypią.
Matce Agnieszki też chyba ulżyło.
- A jak rypią - jest zabawa - kontynuowałem chyba niezbyt fortunnie
O dziwo nie poruszyło to kobiety, a wręcz przeciwnie.
- Jest zabawa i jest spokój - powiedziała z naciskiem
Jakby zaś na komendę, po słowie "spokój" w kuchni zapadła cisza.
Po chwili do pokoju wpadła Agnieszka.
- Oj, fajnie mamo, że tu jesteś! Jankowi by się nudziło. Poczekajcie, tylko się podmyję - powiedziała i znowu zniknęła.
Spojrzeliśmy po sobie. Skoro ona do tego tak podchodziła, to dlaczego ja miałbym się przejmować?
- Agnieszka to fajna dziewczyna!
Tym razem to ja wysiliłem się na banał. Dobrze, że ona właśnie weszła. Nie trzeba było na ten banał odpowiadać, a atmosfera bez Agniechy była jakaś taka bezpłciowa i wciąż napięta.
Wpadła!
- Mamo, zrobić ci herbatę?
I nie czekając znowu zniknęła. Zakląłem w duchu. Znów musiałem zostać sam z panią Pożarską. Tym razem ona:
- Masz jakąś dziewczynę?
Już chciałem coś tam tłumaczyć, ale zdecydowałem się na krótkie "nie".
- A pukasz się z kimś? Pamiętam, Agnieszka mówiła mi, że lubiliście bawić się w doktora.
Niepotrzebnie kląłem w duchu! Zdecydowanie rozmowa zaczynała się ocieplać!
- Każdy w jakimś wieku bawi się w doktora - dodała pani Pożarska; zabrzmiało sentencjonalnie
- To ona pani opowiadała? - byłem naprawdę poruszony, o czym te baby nie gadają?!
- A komu miała mówić, jak nie mamie?!
Do pokoju znów wwiało Agniechę. Stawiając szklankę na tacy podłogowej spytała:
- O czym gadacie? Janek wygląda na zaskoczonego!
Kurde, czy to tak widać? Zresztą - jak można było nie być zaskoczonym?!
- Nie wiedział, że mi mówiłaś o waszych zabawach w doktora - wyjaśniła mama nachylając się nad tacą i sypiąc cukier do parującej szklanki.
- A komu miałam opowiadać, jeśli nie mamie???
Tu nadal piją herbatę w szklankach, przemknęło mi przez głowę, ale powiedziałem, że nie spodziewałem się, aby mówić sobie takie rzeczy.
- A dlaczego nie? - spytała zaczepnie Aga - Przecież mama, to najlepsza przyjaciółka! I mówiłam jej, jaką masz śmieszną kluseczkę w kroku!
Zaśmiały się obydwie, a ja poczułem, że się rumienię po uszy. Jeszcze bardziej się roześmiały! Chciałem się czymś odgryźć, ale nic mądrego mi nie przychodziło do głowy. Całe szczęście, Agniecha zmieniła temat:
- Skoczę po szklankę dla mamy!
Tyle ją było widać. Już chciałem powiedzieć, że Agnieszka wie co to znaczy "pojawiać się i znikać", ale ubiegła mnie pani Pożarska:
- Nie bierz tego do siebie. O tej kluseczce. - uśmiechnęła się i chciała mnie pogłaskać po głowie - Obydwie wiemy, że w rozporku tkwi już raczej zupełnie co innego niż owa kluseczka.
Mimo jej pojednawczego tonu nie dałem się pogłaskać po głowie i bez zastanowienia palnąłem:
- No raczej! Mógłbym pani udowodnić, co tam tkwi!
Sam nie wiem dlaczego ta "kluseczka", to słowo było tak często powtarzane. Za każdym razem mnie bardziej denerwowało! Nie. Wkurwiało!
- Chciałbyś mamie udowodnić, że nie masz już kluseczki?
Agniecha znowu była obecna. Znowu wpadła do pokoiku jak bomba. I znowu ta "kluseczka"!
- Nie przejmuj się! Mama nie jest pruderyjna. I o wszystkim jej mówię!
I jakby chciała udowodnić siłę swych własnych słów powiedziała, że dziś znowu się chciałem bawić w doktora!
- Ja??? Ja chciałem? - gdybym coś pił w tej chwili znowu bym się zakrztusił - A kto do mnie goły tyłek wypinał?!
Chciałem jakoś się zemścić za to ciągłe stawianie mnie w roli patentowanego pierdoły.
Pani Pożarska wypiła podaną jej przez Agnieszkę szklankę z "winkiem". Odchuchnęła zdrowo i spojrzała na nas z rozbawieniem. Oczy jej poleciały to na córkę, to na mnie.
- I dobrze, że wypinałam, bo już jestem pewna, że nie masz kluseczki w kroku.
Znów się, baby jedne, roześmiały!
- Pax, pax vobiscum! - powiedziała mama Agnieszki, widząc chyba mój wkurw, ale nie przestała się śmiać - Napijmy się na zgodę.
Wzniosła szklankę w górę. Upiłem troszkę. Potem jeszcze troszkę. Pani Pożarska spojrzała na mnie pytająco, ale wyręczyła mnie Agnieszka:
- Taki goguś, mamo. On nie pije.
- Nie pije? Dziwne. Na wsi by się nie utrzymał! - powiedziała autorytarnie i na dodatek w trzeciej osobie, ale zaraz dodała - To ja skoczę po swoje winko.
Ot babska logika: "on nie pije - to ja skoczę po winko"! W życiu bab nie zrozumiem!
Po chwili wróciła z inną butelką CINCIN. Czy tu wszyscy piją CINCIN?
Wlała we wszystkie szklanki do pełna oznajmiając, że to winko jest jej roboty i specjalnie wzmacniane. Głupio mi było, że one wypiły po całej na raz szklance, a ja miałem tylko upić ciutkę. Zmusiłem się i udało mi się wypić prawie połowę. Rzeczywiście - w smaku nie było najgorsze. I ciepło mi się od razu rozlało po trzewiach. Trochę mi się zamąciło w głowie. Potem jeszcze trochę, ale za to atmosfera znacząco się poprawiła. We łbie mi się zaczęło kołować, ale za to jakiej śmiałości nabrałem, ho ho! Rozmowa potoczyła się jakby tak kwieciściej. Kielichy spełniły.
Zsunąłem tyłek na podłogę, żeby nie siedzieć rzędem na wersalce jak w kinie. Oparłem się o regał z przyjemnością. Tak jak poprzednio Agnieszka. Popatrzyłem na siedzące przede mną na wersalce, kobiety. Agniecha podkurczyła pod siebie nogi. Kurde! Wciąż nie miała na sobie majtek. Czy mi się zdawało? Jeszcze nie zdążyłem się upewnić, gdy usłyszałem:
- Rzeczywiście patrzy ci między nogi!
Ho ho! Pani Pożarska potrafiła być bezpośrednia!
- I się przy tym rumieni... słodki!
Myślałem, że ją palnę! A tu jeszcze młodsza się dołożyła:
- Janek lubi patrzeć! Janek, lubisz?
Jeszcze się bezczelnie pyta!? A który chłop nie lubi!?
- Aga! Nie rób mi takiej siary! - szepnąłem konspiracyjnym tonem, bo pani Pożarska na chwilę wyszła - Kichy mi nastrzelałaś, że...
- Nie bierz tego do siebie! Moja mama jest naprawdę spoko! Z nią można wszystko! Zobaczysz!
I zobaczyłem. Już po chwili, kiedy pani Pożarska przyszła z powrotem. Coś było w niej innego. Czy włosami nie usiłowała już przykryć podsiniałego oka, czy co... W pierwszej chwili nie wiedziałem. Szybko się się jednak dowiedziałem, gdy siadała na wersalce Agniechy. Odwróciła się bowiem do mnie tyłem i zobaczyłem, że też jest w mini. Śmiesznie wyglądała, gdyż nogi miała dużo grubsze niż córka i masywne uda. No, ale była w mini! Na dodatek... na dodatek nie miała bielizny!!! Nie było wątpliwości - była bez majtek! Świeciła do mnie wygoloną cipą jak klacz na pastwisku sromem do ogiera! Łuuch!
Zatkało mnie i chyba minę musiałem mieć nietęgą, czy oczy wytrzeszczone... no, nie wiem. Bezczelne baby znowu się śmiały! Co by jednak nie mówił, byłem w sytuacji z marzeń - siedziały przede mną matka i córka. Obydwie bez majtek i obydwie w mini! Jestem w raju! Żyć nie umierać!
- Teraz możesz patrzeć na nas obie - oświadczyła starsza z Pożarskich i siadła nieco szerzej rozsuwając kolana.
Trochę mi się zakręciło w głowie. Czy z odpływu krwi do prącia? Okazało się, że nie. Kręciło mi się coraz bardziej. Nie ma co ukrywać - z alkoholem to byłem średni zawodnik. Zaczęło mi się robić niedobrze. Kurwa mać! W takiej chwili??? Tu dwie chętne baby, a mi się rzygać chce!? Ale nie było rady. Albo się zrzygam tutaj, albo... Zaproponowałem spacer. Chyba musiałem nieźle zblednąć gdyż obydwie przyjęły to z aprobatą. Chciałem wstać z podłogi i nie wiadomo kiedy zaryłem głową w oparcie wersalki. Normalnie nie wiem jak to się stało! Całe szczęście, że oparcie było obite taką brązową skają! Gdy się zorientowałem, że zamiast stać prawię leżę z łbem w wersalce - jeszcze bardziej mi się rzygać zachciało. Poczułem pod pachami ręce dziewczyn i wyrwało mnie na dwór.

1897
11
Widzisz jakiś problem, błąd? Zgłoś!