- Ale on na mnie patrzy!
- Zaśby tam nie miał patrzeć!? Takie cudo? - Heniek klepnął ją po tyłku
- Jedz szybciej! - ogoniła się od mężowskiej ręki i niby to surowym głosem dodała - Spóźnisz się!
Spojrzał na zegarek.
- O żesz! Ten kutas Wachowiak znowu się do mnie przypier...
Chciał powiedzieć "przypierdoli", ale się zachłysnął zupą. Zachłysnął, bo Hela szurnęła go po łysinie grożąc paluszkiem. Poprzednia żona nie miała nic przeciwko jego dosadnemu językowi, ale Hela była inna.
Siorbnął jeszcze kilka łyżek pomidorowej. Znów spojrzał na zegarek.
- O żesz kur... - ugryzł się w język
Z sąsiedniego talerza nabił schabowego na widelec i pobiegł do pokoju dokończyć ubieranie.
Klął cicho, gryząc kotleta i próbując jakoś nałożyć spodnie. Nie szło! Odłożył widelec ze schabowym na parapet i wciągnął drugą nogawkę granatowych spodni podskakując. Mimochodem zauważył na służbowych portkach perfekcyjnie wyprasowany kant.
- Hela! - krzyknął
- Co? - rozległo się z kuchni
- Gdzie mój pas z rynsztunkiem? Wczoraj...
- No wisi w przedpokoju!
Rzeczywiście był! Wsuwał go w szlufki świeżo wypranych i wyprasowanych spodni. Cicho klął pod nosem. Przekładał gaz pieprzowy i uchwyt na krótkofalówkę pomiędzy stawiającymi opór szlufkami. W końcu dopadł drzwi.
- Krawat!!! - Hela podbiegła do męża z granatowym krawatem w ręki i w pośpiechu podnosiła mu kołnierzyk koszuli.
Podniósł wysoko brodę, ale korzystając z okazji wsadził żonie rękę pod szlafrok i między nogami namacał wilgotną jeszcze pipę.
- No weź! - Hela zacisnęła uda, opuściła mu kołnierzyk i lekko popchnęła - Idź już!
Wypadł z domu na klatkę schodową i sadził po dwa stopnie nie czekając na windę. Po drodze wąchał palce.